
01 lis Przebudzenie
Każdy człowiek otrzymuje zaproszenie do przebudzenia i podróży ku zmianie świadomości, do uświadomienia sobie tego, kim jest i po co się pojawił na ziemi. Każde zaproszenie jest bardzo indywidualne. Pojawia się zawsze we właściwej formie i we właściwym czasie.
Zwykle otrzymujemy sygnały „zachęcające” nas do wejrzenia w siebie i zmiany w różnych momentach naszego życia. Jednak ich najczęściej nie dostrzegamy, ignorujemy je pochłonięci codziennymi życiowymi sprawami i dylematami.
Dlatego w pewnym momencie pojawia się silniejszy impuls, który ma nas zainteresować samym sobą. Nierzadko wstrząsa on stworzonymi przez nas „podstawami życia”, jego stylem, zawodową i osobistą drogą oraz naszymi przekonaniami na temat siebie i życia.
Nasza Istota „przywołuje” nas do tego, Kim Jesteśmy.
Dla osób urodzonych w „moich czasach”, czyli dość dawno temu
, zwykle takie wezwanie do przebudzenia się, pojawia się w pobliżu 40 roku życia. Powszechnie nazywane jest to kryzysem wieku średniego, w którym ludzie robią „dziwne i głupie rzeczy”, ludziom „odbija”, rujnują swoje dotychczasowe życie, szukają nie wiadomo czego itd. A tymczasem oni po prostu, tak jak potrafią, zaczynają szukać „czegoś”.

To wezwanie przychodzi najczęściej jako forma cierpienia, gdyż ono właśnie zwykle „zmusza” nas do zmian. Jest inicjatorem i katalizatorem. Czasem to będzie wypadek, poważna choroba, rozpad rodziny, utrata środków finansowych, bankructwo lub inne istotne życiowe zawirowanie. Jego forma i intensywność zależą od naszej otwartości, oporu, a także potencjału świadomości, jaki mamy obudzić i przejawiać podczas naszego obecnego ziemskiego życia.
W moim przypadku nie było inaczej. Przez blisko 40 lat funkcjonowałem w całkowitej nieświadomości tego, kim jestem i jaka jest moja droga w tym życiu. Odczuwałem jedynie silne poczucie poszukiwania, ale nie miałem pojęcia czego tak naprawdę mam szukać. Czułem także trudności w funkcjonowaniu „jak inni ludzie”, dopasowywaniu się, choć próbowałem to robić. Odczuwałem silne niespełnienie i upatrywałem tego zwykle w sferze zawodowej oraz finansowej.
Miałem całkiem dobrze opłacaną prace, pracowałem w znanych korporacjach, miałem rodzinę. Chciałem oczywiście więcej. Miałem liczne pasje. Jednak wewnątrz odczuwałem pustkę, smutek, rozczarowanie.
I tak pewnej nocy, kiedy przebywałem z rodziną na wakacjach, przebudziłem się z poczuciem silnego lęku. Było to zupełnie nieracjonalne, ale zaczęło się powtarzać każdej kolejnej nocy. Po powrocie z wakacji, zacząłem nową pracę. Spałem jednak dalej po 2-3 godziny na dobę, budząc się najczęściej pomiędzy 2 a 3 nad ranem.
Z każdym dniem czułem coraz większe zmęczenie psychiczne i fizyczne. Nie pamiętałem także niczego z moich wcześniejszych zawodowych doświadczeń. Bałem się każdego zadania, nawet rozmowy telefonicznej. Funkcjonowałem w każdym obszarze życia niczym „zombie”. Pojawiało się coraz więcej leków. Czułem, w pewnym sensie, jakby wszystkie lęki z całego życia, podniesione dodatkowo do sześcianu, pojawiły się w jednym momencie. Zupełnie nie rozumiałem tego, co się ze mną działa i jaka była tego przyczyna.
Próbowałem na początku różnych środków farmakologicznych. Bez rezultatu. Następnie rozmaitych forma radzenia sobie z bezsennością, ale z takim samym efektem. Zdałem sobie wtedy sprawę, że było to coś głębszego.
Rozpocząłem poszukiwania tak zwanych form alternatywnych. Próbowałem prowadzonych medytacji, relaksacji. Odwiedziłem wielu specjalistów rozmaitych metod pracy z ciałem, sferą emocjonalną, czy energoterapeutów. Zetknąłem się ze świadomym oddechem. I nic się nie zmieniło.
Od wielu z tych osób raczej należało się trzymać z daleka, jednak czułem absolutną desperację i było mi wszystko jedno, byleby spać i poczuć względną równowagę. Każdej nocy umysł szalał, generując miliony myśli, negatywnych wyobrażeń i lęków. Każdej nocy miałem nadzieję, że teraz się uda. Tak minęło blisko 10 miesięcy w stanie „zombie” oraz poszukiwaniu pomocy.
Mimowolnie, choć wtedy jeszcze tego nie wiedziałem, rozpocząłem podróż ku całkowitej transformacji świadomości i w sumie wszystkiego.
Był to pierwszy taki moment „całkowitej ciemności”, często nazywany ciemną nocą duszy. Pierwszy moment poczucia całkowitego zagubienia, bezradności i destrukcji dotychczasowej rzeczywistości. Moment całkowicie przełomowy.
Choć niezwykle trudnych, po ludzku dramatycznych, momentów było przede mną jeszcze kilka, żaden z nich nie był już tak długotrwały.
Nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, że w taki oto sposób zapukało do mnie Przebudzenie.